Pokolenie millenialsów, urodzone w latach 80. i 90., stanowi dziś najliczniejszą grupę na rynku pracy. Część jego przedstawicieli powoli zbliża się do 40., awansując i zajmując coraz bardziej eksponowane stanowiska. Z wymagających pracowników sami stają się menadżerami i pracodawcami. W ich miejsce na rynek wkracza już pokolenie Z, które dla firm i działów HR może się okazać jeszcze większym wyzwaniem, bo do oczekiwań i specyfiki millenialsów większość pracodawców zdążyła się już dostosować.
– Millenialsi są coraz starsi, za chwilę zbliżą się do 40. i z roku na rok zajmują coraz bardziej eksponowane, kierownicze stanowiska. Będą już nie tylko pracownikami, lecz także pracodawcami, dostawcami. Natomiast za moment na rynek szeroko wejdzie kolejne pokolenie Z, które będzie mieć jeszcze inne oczekiwania i dla pracodawców będzie jeszcze większym wyzwaniem – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes dr Łukasz Srokowski, założyciel Instytutu Millenials, Grupa edukacyjna Navigo.
Millenialsi, nazywani też pokolenie Y, to osoby urodzone w latach 80. i 90. Do 2025 roku mają już stanowić 75–80 proc. wszystkich pracowników na globalnym rynku pracy. Ich oczekiwania i podejście do pracy jest zupełnie inne niż poprzednich pokoleń – millenialsi są dobrze świadomi swoich zalet, kwalifikacji i bardziej wymagający w stosunku do pracodawców. Dla firm i działów HR to pokolenie w dalszym ciągu stanowi wyzwanie.
– Pracodawcy różnie podchodzą do millenialsów, w zależności od dojrzałości firmy i dojrzałości osobistej menadżera. Natomiast w większości stanowią oni przynajmniej powód do niepokoju, bo zachowują się po prostu zupełnie inaczej. Oczekują szybkich, gotowych rozwiązań i dużo wsparcia. Podchodzą do relacji z pracodawcą zupełnie inaczej niż poprzednie pokolenia, które traktowały pracę jako szansę, którą ktoś im dał na lepszą przyszłość. Tymczasem millenialsi traktują relację z pracodawcą jako business to business, wychodzą z założenia, że oni sprzedają swój czas, za który pracodawca im płaci, więc robią dokładnie to, za co mają zapłacone. Tak jak kontrahent, który w biznesowym układzie dostarcza dany towar – mówi dr Łukasz Srokowski.
Millenialsi oczekują od pracodawcy czegoś więcej niż samego wynagrodzenia. Ważny jest dla nich rozwój zawodowy, uczenie się i nabywanie nowych kompetencji, możliwość łączenia kariery z życiem prywatnym. Nie przywiązują się do miejsca pracy, a dzięki social mediom są bardzo dobrze zorientowani w rynku i często zmieniają zatrudnienie.
Przedstawiciele tego pokolenia stanowią w tej chwili największą grupę rekrutowanych pracowników, ale wymagają całkiem nowego podejścia od działów HR. Z raportu „Jakość procesów rekrutacji” Aplikuj.pl wynika, że millenialsi przykładają wagę m.in. do wartości, jakie reprezentuje dana firma, zwracają uwagę na panujące w niej relacje i opinię, jaką firma ma wśród obecnych i byłych pracowników.
– Dawniej pracownicy zakładali, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej dostają szansę. Millenialsi traktują to jak normalne negocjacje biznesowe. Oczekują podania im wprost wszystkich warunków pracy, szczegółowo czytają umowy i nie boją się np. proponować innych zapisów w umowie, co kiedyś było nie do pomyślenia – mówi dr Łukasz Srokowski – Zdarzały się sytuacje, w których potrafili zrezygnować z pracy, mimo że warunki były bardzo ciekawe, ponieważ nie odpowiadały im godziny. Jeden z rekruterów opowiedział mi historię o młodym inżynierze, który nie przyjął bardzo wygodnego i dobrze opłacanego stanowiska, ponieważ miałby zaczynać pracę od godziny 9.00, a na 10.00 zwykle chodził na siłownię, w związku z czym zrezygnował i wyszedł w trakcie rozmowy.
Millenialsi wywarli bardzo duży wpływ na kształt dzisiejszych firm, zwłaszcza tych z branży IT i technologii, w których wymagane jest zatrudnianie młodych i dobrze wykształconych pracowników. Z drugiej strony do wymogów tego pokolenia dostosowała się nawet część firm produkcyjnych.
– Oczywiście na produkcji te zmiany idą wolniej, bo pewne ramy organizacji pracy są wymuszone przez procesy produkcyjne i nie da się ich dostosować do millenialsów. Niemożliwym jest wprowadzenie elastycznych godzin pracy na taśmie produkcyjnej. Dlatego do pracy w produkcji idą ci, którzy są gotowi na nieco większe kompromisy z własnymi oczekiwaniami – mówi dr Łukasz Srokowski.
Jak podkreśla, wypracowanie dobrych relacji pomiędzy przedstawicielami różnych pokoleń w firmie wymaga uwrażliwienia ich na wzajemne różnice, pokazania, że są czymś dobrym i wartościowym. Pomagają w tym szkolenia z zakresu komunikacji międzygeneracyjnej, ale często wystarcza zwykła rozmowa menadżera z pracownikami na ten temat. Skutecznym rozwiązaniem okazuje się także mentoring w ramach firmy.
– Jeżeli mamy młodego pracownika, który ma duży potencjał pomysłów, dużo energii i zapału, ale jednocześnie jest niecierpliwy i szybko się zniechęca – oraz starszego pracownika, który ma dokładnie odwrotne cechy, można ich połączyć w parę. Wiele firm praktykuje dzisiaj tzw. odwrócony mentoring, gdzie łączeni są w pary pracownicy właśnie ze starszego i młodszego pokolenia. W ten sposób mogą się nauczyć nawzajem wartościowych rzeczy – mówi dr Łukasz Srokowski.
Ekspert podkreśla również, że za moment na rynku pracy nastąpi kolejna, duża zmiana. Pokolenie millenialsów jest coraz starsze i awansuje. Obecni trzydziestokilkulatkowie z wymagających pracowników sami stają się menadżerami i pracodawcami. W ich miejsce na rynek wkraczają już zetki, które dla firm i działów HR mogą się okazać jeszcze większym wyzwaniem. Generacja Z to młodzi ludzie urodzeni pomiędzy 1995 a 2010 rokiem. Określa się ich mianem pokolenia, które ma technologię wpisaną w DNA, ponieważ nie znają świata sprzed ery internetu, smartfonów i Facebooka.